Uczę się ludzi. Wywiad z Magdaleną Janik @madalena_yoga

Do najnowszej kampanii zaprosiłyśmy Magdę Janik, nauczycielkę jogi, która zamiast miasta wybrała plażę, ocean i ciepło. Od lat podróżuje prowadząc zajęcia, poznając ludzi i doskonaląc się. Nam mówi o miejscach bliskich sercu, zmianach jakie przynosi joga i o tym jak znalazła się tu, gdzie jest teraz.

Magdalena Janik - nauczycielka jogi podczas ćwiczeń

Wiele osób praktykuje jogę, nie każda zostaje nauczycielem. Ty tak. Kiedy przyszła do Ciebie myśl, żeby nauczać?

Myśl, żeby uczyć przyszła do mnie kiedy kończyłam pierwszy kurs nauczycielski na Bali. Wyjeżdżając naprawdę nie sadziłam, że mogę być nauczycielką. Kurs traktowałam jako wkład we własny rozwój. Oczywiście, gdzieś z tyłu głowy, w sferze marzeń, miałam taki pomysł, ale bardzo, bardzo sama siebie stopowałam. Dopiero podczas miesięcznego kursu nauczycielskiego, przekonałam się do tego, że chcę to robić, że czuje powołanie, że chciałabym spróbować.

Zanim poświęciłaś się wyłącznie jodze pracowałaś w biurze. Wiele musiało się zmienić, żebyś odeszła z pracy, zaczęła prowadzić zajęcia?

To była bardzo złożona decyzja. Po moim pierwszym kursie wróciłam do pracy biurowej, ale już z myślą, że długo tu nie zostanę. To totalnie nie jest mój świat, ja się tu nie odnajduję, nie chcę tracić swojego czasu na pracę, która nie daje mi radości, a wręcz odwrotnie, zabiera mi zdrowie, przestrzeń na to, by robić coś bardziej kreatywnego. Pracowałam w marketingu, w dziale SRM. To nie była nudna praca, natomiast struktury w jakich funkcjonowałam totalnie mi nie odpowiadały – ograniczenia czasowe, hierarchia. Co musiało się zmienić? Moje myślenie. Potrzebowałam uwierzyć w siebie, uwierzyć w to, że mogę podążać za swoimi marzeniami i robić to, co tak naprawdę kocham. Musiałam znaleźć w sobie duże pokłady odwagi. Żeby wyjść do ludzi ze swoją jogą, postawić się w roli nauczyciela i nabierać pewności siebie w tej roli. Musiało się zmienić dużo w moim postrzeganiu świata materii – potrzebowałam wyzbyć się strachu, który towarzyszył mi przez większą część życia. Myślę, że wiele osób z tym się boryka, z pierwotnym strachem o przetrwanie w kontekście finansowym. Zostawienie wygodnego etatu w pracy wymagało wyzbycia się strachu. Dużą rolę odegrały aspekty zdrowotne. Moja praca i stres z nią związany bardzo mnie wyniszczały i to mocno wpłynęło na moją decyzję.

Jak Twoi bliscy zareagowali na zmianę?

Mam bardzo wspierającą rodzinę. Są przyzwyczajeni, że wyskakuję z przedziwnymi pomysłami. Nawet nie komentują kiedy wymyślam kolejne szalone miejsce, do które się wyprowadzam. Przyjaciele zawsze mi powtarzają, że jestem odważna i to jest motywujące. Wśród nich mam opinię osoby, która idzie po swoje. U mnie od pomysłu do podjęcia decyzji nie upływa dużo czasu. Bardzo ufam swojej intuicji, więc nie analizuję za długo.

Bycie nauczycielem, prowadzenie zajęć i medytacji są Twoją ścieżką rozwoju. Czego uczysz się nauczając innych?

Uczę się różności. Tego by nie przykładać jednego szablonu do wszystkich. To, że ja odczuwam świat w taki sposób, nie oznacza, że druga osoba tak samo postrzega pewne rzeczy. To są największe lekcje. Uczę się ludzi po prostu. Są z różnych środowisk, z różnym bagażem doświadczeń, z różnymi oczekiwaniami, z różnymi problemami, traumami. To jest fantastyczna nauka, która się nie kończy. Ilu jest ludzi, tyle różnych historii.

Magdalena Janik - @magdalena_joga - podczas ćwiczeń

Jakie cechy cenisz u nauczyciela? Jakim sama jesteś? Jakim chciałabyś być?

Cenię ciepło, rzetelność, otwartość. Przy nauczycielu chcę się czuć mile widziana, chcę być częścią praktyki, nie chcę barier, wykluczenia. Bardzo się staram być taka nauczycielką, która jest dla studentów, nie dla siebie. W mojej shali, na macie jest miejsce dla każdego, kto chce przyjść. Szanuję nauczycieli, którzy stale poszerzają swoją wiedzę. Sama też wciąż się rozwijam i nie chcę nigdy stanąć w miejscu. Chcę stale się uczyć, być rzetelna i być dobrym człowiekiem.

Prowadzisz warsztaty i zajęcia, skupiając wokół siebie osoby zainteresowane jogą. Co dają Ci te spotkania? Czym dla Ciebie jest społeczność, którą współtworzysz?

Warsztaty i spotkania na macie to serce mojej pracy. Nic nie zastąpi realnego spotkania, gdzie wymienimy się energią, spojrzymy sobie w oczy i podzielimy przestrzeń praktykując razem asany czy medytując. Daje mi to dużo energii i bardzo cieszy. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania tylko w przestrzeni online. Niestety teraz mamy takie czasy, że dużo rzeczy przeniosło się online, ale to są takie działania kryzysowe – jeśli nie ma innych opcji to korzystamy z tego, co mamy. Natomiast ja zawsze dążę do tego, żeby spotkać się realnie z innymi, którzy praktykują. Społeczność jogowa jest dla mnie jak rodzina rozsiana po całym świecie. Mamy wspólne cele, podobne intencje i używamy podobnych narzędzi by pracować nad sobą.

Skoro wspomniałaś o byciu online… jak znajdujesz harmonię pomiędzy byciem w komputerze, w telefonie, a byciem offline?

To, co spadło na nas wiosną nie było łatwe. Ja funkcjonowałam w świecie online wcześniej, mając mój profil na instagramie, nagrywając praktyki na youtube, ale to nie było na taką skalę. Teraz bycie online jest bardziej intensywne. Nie ukrywam, że jest to wyzwanie by pozostać w balansie i nie przesadzać. Jeśli praca jest w komputerze to można go zamknąć, odłożyć na bok, tak też często robię. Natomiast z telefonem jest już gorzej, ale mam na to swoje triki. W domu staram się nie nosić ze sobą telefonu. Odkładam go tam, gdzie nie rzuca się w oczy. Kiedy jestem w towarzystwie zostawiam go w torebce lub kieszeni. Zawsze mam powyłączane powiadomienia w aplikacjach. Co jakiś czas robię detoksy – wyłączam telefon, nie zaglądam do social mediów. Staram się mieć taki jeden dzień w tygodniu offline i zazwyczaj jest to niedziela. To mój dzień dla domu i nie ma w nim miejsca na telefon. No i ważna jest samoświadomość – odpowiedzenie sobie szczerze czy jestem uzależniona od używania telefonu, od social mediów i po prostu pracowanie z tym, bez okłamywania siebie.

Wiele podróżujesz, przenosisz się z miejsca na miejsce. W jaki sposób się gruntujesz, jak oswajasz nową przestrzeń?

Mam swoje rytuały. W każdym miejscu buduję przestrzeń na praktykę jogi i medytacji. Tam rozkładam matę, kryształy, kadzidła, palo santo. Praktyka sama w sobie mnie gruntuje, daje mi poczucie bycia w domu. Lubie mieć też kilka rzeczy – swój kubek, najlepiej wykonany ręcznie, ceramiczny, taki z duszą, swój kocyk, matę.

Do którego miejsca najchętniej wracasz fizycznie lub myślami?

Najchętniej wracam na moje ukochane Bali, wyspy, z której wyjechałam w marcu, w samym środku pandemii i do tej pory nie mogę wrócić. To jest dla mnie takie miejsce mocy, zawsze będę tam wracać, jeśli tylko będzie taka możliwość.

Co tam odkryłaś, czym się zachwyciłaś?

Energią, bardzo silną. Naturą, bliskością oceanu, jakością fal do serfowania, jogą, której można tam spróbować w każdym stylu, otwartością ludzi. Tam naprawdę nie ma pojęcia bycia dziwnym. Bycie dziwnym jest normalne i każdy może czuć się tam jak u siebie.

Jesteś wolnym duchem, cały czas w ruchu. Czy planujesz gdzieś zamieszkać na stałe, jeśli tak to wiesz już gdzie?

Na pewno przyjdzie taki moment. Myślę o tym, by założyć rodzinę, chciałabym mieć dzieci. Natomiast absolutnie nie wiem gdzie zamieszkam. Jedyne co pewne, to, że będzie to blisko oceanu, ale pineski na mapie jeszcze nie potrafię przypiąć.

Gdy wybuchł COVID-19 na swoim instagramie rozpropagowałaś #światstanałnagłowie. Jak zmienił się Twój świat, Twoje spojrzenie, co z tej całej sytuacji wyciągnęłaś dla siebie?

Wyjechałam z Bali, które było dla mnie domem. Po dwóch latach zaczęłam wierzyć, że zostanę tam dłużej, ale Wszechświat pokazał coś innego. To była duża lekcja pokory i akceptacji. Cała sytuacja z epidemią nauczyła mnie by nie przywiązywać się do swoich planów, założeń, do ustaleń. Dużo rzeczy się posypało, dużo nie wyszło, dużo takich, które były prawie pewne się nie wydarzyło. Gorzka lekcja, ale bardzo potrzebna. Absolutnie nie żałuję. W tym samym czasie urodziły się nowe rzeczy, więc bilans jest dodatni mimo wszystko.

Magdalena Janik trening na macie Joy in Me

Praktykujesz jogę od ponad ośmiu lat. Jakie zmiany w Sobie zauważasz?

Większą samokontrolę. Kontrolę nad gniewem, agresją. Wcześniej byłam bardzo znerwicowana, gdy wybuchałam, to jak rozpędzoną kulę śnieżną, bardzo ciężko było mnie zatrzymać. Joga i medytacja pozwoliły mi przyjrzeć się sobie, swoim reakcjom, schematom według których działam.

Masz swoje ulubione rytuały przed i po praktyce?

Przed praktyką zawsze ustalam intencję z jaką wchodzę na matę. Lubię pisać przed i po praktyce, w trakcie też, gdy coś przyjdzie mi do głowy. Bardzo lubię palić kadzidła, oczyszczać przestrzeń szałwią, zapraszać dobrą energię przy pomocy palo santo. Wierzę w oczyszczające właściwości tych rytuałów i w moc kryształów, które układam blisko siebie.

Jest w Tobie dużo ciepła. Skąd czerpiesz energię na co dzień?

Lubię się uśmiechać. Cieszą mnie drobnostki. Te drobne rzeczy, które każdy w swojej codzienności odnajdzie, ładują mnie i dają energię.